Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi colesiu z miasteczka Kraków. Mam przejechane 15779.45 kilometrów w tym 68.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią brak danych. i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy colesiu.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

>300

Dystans całkowity:2658.91 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:443.15 km
Więcej statystyk
  • DST 380.00km
  • Sprzęt Focus
  • Aktywność Jazda na rowerze

BBT 2014 czyli zwiedzanie toalet

Sobota, 23 sierpnia 2014 · dodano: 04.09.2014 | Komentarze 3

Wszystko było jak trzeba. Późny start (9:55) więc rano nie było pośpiechu, nocleg po startowej stronie promu, porządnie się wyspałem byłem wyluzowany, zjadłem solidne śniadanie. Jak szliśmy na start zauważyliśmy że wiatr się zmienił i jest bardzo korzystny. I na tym się skończyło to co było pozytywne. Na promie przycisnęło mnie i musiałem skoczyć do kibla. Zignorowałem te pierwsze symptomy katastrofy i nie wziąłem żadnych leków. Jak ruszyliśmy od razu za przejazdem kolejowym zostawiłem grupę startową i zacząłem jechać sam. Po chwili przemknął koło mnie Ornowski. W sumie się tym nie przejąłem. Moim założeniem było jechać bardzo spokojnie i oszczędzać kolana bo zawsze mam z nimi problemy przy niższych temperaturach. Po jakimś czasie wyprzedzili mnie Kudłaty i Krwawy Heniek, ale oni zawsze tak mają marnują energie na początku jadąc szybciej niż ich naturalne tempo. Zresztą nie miało to żadnego znaczenia bo obaj mają średnią orientację w terenie i ze 2 razy się zatrzymywali bo nie pamiętali trasy. Tuż przed Płotami zaczął mi poważnie dokuczać brzuch. W związku z tym musiałem odbyć wizytę w wc więc dogonił mnie Wojtek Chowaniec i Kudłaty. Od Płotów jechał za mną cały czas Krwawy Heniek. Ze 2 razy zwróciłem mu uwagę, żeby starał się utrzymywać 100m, ale jechał bliżej. Przed Drawskiem zacząłem doganiać pierwszych maruderów z kategorii open. W Drawsku na pk bida herbaty udało mi się dostać mały kubeczek a woda prawie cała była wyszabrowana. Skoczyłem więc do sklepu i kupiłem wodę niegazowaną Colę i 3 batoniki. Wc nie było więc pojechałem dalej bo dowiedziałem się że za 500m jest Orlen. Tu znowu postój. Tu zażyłem pierwszy stoperan. Jak ruszałem dojechał z pk Krwawy. Ten etap dalej był pod hasłem jazdy wycieczkowej, średnie tempo jazdy odrobinę spadło (ok 0.5-1km/h) z racji coraz liczniejszych pagórków które pokonywałem w taki sposób, aby się nie męczyć. W Kaliszu Pomorskim dopadłem całe towarzystwo które dopadłem wcześniej przed Drawskiem. Ale wyprzedzili mnie w Dobino gdzie znowu musiałem się zatrzymać. Przed Piłą znowu ich dopadłem. W Pile pk był trochę bardziej schowany niż poprzednio (dla osób bez nawigacji i jadących pierwszy raz mógł być problematyczny). Tu nie było już żadnych ciepłych napojów. Napełniłem tylko szybko bidony, zażyłem kolejny stoperan odwiedziłem Toitoi, wziąłem żarcie (a nuż wreszcie się poprawi) i wyjechałem. Teraz za mną jechał jeszcze Krzysiek Gązwa. Jazda monotonna bo dość szybko zrobiło się ciemno. W Wyrzysku pierwszy raz spoglądam na nawigację bo nie pamiętałem za bardzo przejazdu z poprzedniej edycji. Przy wyjeździe z miasta na chwilę zatrzymuję się bo nawigacja wyprowadza mnie na S-kę. Wracam się 100m do zjazdu na drogę techniczną. Okazuje się, że ekspresówki jest ze 200m. (jestem prawie pewien, że 2 lata temu na krajówkę wracaliśmy wiaduktem i S-ka kończyła się odrobinę wcześniej). W Kruszyńcu jestem o 23:25. Spotykam tu Maćka Pietrzaka który się wycofał po wywrotce. Odwiedzam wc, biorę przysznic, jem obiad, biorę kolejny stoperan i kładę się spać na godzinkę (liczę że jak poleżę w cieple to mi przejdzie). Szybko się zbieram choć wiem że mój stan nie uległ poprawie (kolejna wizyta w wc) wypijam 0,5l herbaty z dużą zawartością cukru i po 20 min od obudzenia się jestem gotowy do wyjazdu. Obiecałem Heńkowi, że zaczekam na niego więc tracę ok 40 min. Początkowo jedzie mi się w miarę dobrze. Na obwodnicy Bydgoszczy o mało co nie rozjeżdżam zająca. W połowie drogi kolejny przymusowy postój na stacji benzynowej. Wtedy właśnie podejmuję decyzję o wycofaniu się. Dojeżdżam do Torunia wiedząc, że to już koniec. Wizja prawdziwie samotnej jazdy zniechęca Heńka i wynajduje on powód dlaczego nie może dalej jechać. Na pk kierownikuje Piotrek Niedźwiedzki, który pomaga nam ustalić jak dostać się na metę. Wsiadamy na rowery i dotaczamy się na dworzec pkp. Koleją jedziemy do Rzeszowa, a stamtąd samochodem do Ustrzyk Dolnych pomagać na pk.


Kategoria >100, >200, >300


  • DST 325.64km
  • Sprzęt Focus
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miechów 24h

Sobota, 2 sierpnia 2014 · dodano: 04.08.2014 | Komentarze 1

Po przejechaniu 8 pętli kompletnie odechciało mi się dalszej jazdy. Mimo niechęci do dalszej jazdy impreza bardzo fajna. Kumpel, który jechał ze Starego Sącza na rowerze zrobić jedną pętle po drodze potrącił pijaka. Ostatnią pętlę robiłem w tym samym tempie co pierwszą.


Kategoria >100, >200, >300


  • DST 602.00km
  • Sprzęt Focus
  • Aktywność Jazda na rowerze

P100J

Sobota, 5 lipca 2014 · dodano: 08.07.2014 | Komentarze 1

Później napiszę jakąś relację. Na razie mi się nie chce.


Kategoria >100, >200, >300, >400, >600


  • DST 466.40km
  • Sprzęt Focus
  • Aktywność Jazda na rowerze

Radlin 2014

Sobota, 28 czerwca 2014 · dodano: 30.06.2014 | Komentarze 3

Fajne towarzystwo. Zajebiste dziury na podjeździe do Pszowa. Bardzo mało ciepłego żarcia. Zajebiście wiatr dawał w ryja na Wiślance.


Kategoria >400, >300, >200, >100


  • DST 458.60km
  • Sprzęt Focus
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton podróżnika - skretch

Sobota, 7 czerwca 2014 · dodano: 09.06.2014 | Komentarze 0

Kompletnie mnie skosiło. Miałem jeszcze wystarczająco czasu żeby zdążyć w limicie czasu, ale potem byłby problem z powrotem do domu. Jak wsiadłem do samochodu to się okazało, że dość solidnie boli mnie kolano, musiałem przechłodzić je w nocy. Tak się kończy jazda na hura, bez swojej taktyki i dopasowując się do innych.

Drogi tragiczne.


Kategoria >400, >200, >100, >300


  • DST 426.27km
  • Sprzęt Focus
  • Aktywność Jazda na rowerze

Brevet 400 Chotomów

Sobota, 24 maja 2014 · dodano: 25.05.2014 | Komentarze 0

A miało być tak pięknie. Oryginalny plan był złamać barierę 18h jadąc solo. Pogoda nie pozwoliła. Na dzień dobry, po wyjęciu roweru z samochodu okazało się że mam kapcia w przednim kole. Zanim zdążyłem przygotować rower prawie wszyscy pojechali. Został tylko Darek, którego namówiłem na start. Pierwsza zmiana planu będę jechał z Darkiem. Wiem, że ma wystarczająco sił i wytrzymałości żeby to przejechać, choć on trochę się boi, nigdy nie jechał nic więcej niż 200km, a i to tylko raz na brevecie miesiąc temu razem ze mną. Trzeba mu pokazać jak jechać żeby się nie męczyć. Wyjeżdżamy ok 10-15min po wszystkich, tempo spokojne ok 28km/h na płaskim, jedziemy cały czas obok siebie rozmawiając. Do Zakroczymia wiatr w plecy.  Potem prawy baksztag. Piotrków wyprzedzamy po ok 5-6k,. Adama doganiamy na ok 70km. Jedziemy ok 2km/h szybciej od niego tak więc proces doganiania był długotrwały. Na pierwszy pk wjeżdżamy razem. Wypijam puszkę coli, dokupuję batoników i napełniam oba bidony, składam wizytę w WC. Trochę za długo nam schodzi. Dalej Jedziemy tym samym tempem. Zakręcamy trochę na wschód i wiatr zaczyna nam przeszkadzać. Tempo odrobinę spada ale i tak Adam odpuszcza. Zostajemy we dwóch z Darkiem. Tak Docieramy na pk w Chorzelach, a tu niespodzianka dogoniliśmy czteroosobową grupę, która jechała przed nami.Na nasz widok zbierają się. Uzupełniamy zapasu wypijamy po coli i pojawia się Adam. Już mamy jechać ale prosi nas, żeby przypilnować mu rower. W sumie postój zajmuje nam ok 15min. Temperatura wciąż wzrasta, a wiatr staje się coraz bardziej uciążliwy wraz z zakręcaniem trasy na wschód, więc tempo odrobinę spada. Staram się, abyśmy utrzymywali wciąż takie samo tempo z punktu widzenia tętna. W pewnym momencie jakiś złamas w TIRze na białoruskich tablicach próbuje nas zepchnąć. Ewidentnie robi to złośliwie bo zrobiliśmy mu miejsce. a z przeciwka nich nie jechało. Darek ratuje się ucieczką na szutrowe pobocze. Przed Myszyńcem Darek przeżywa kryzys. Zwalniam i biorę go na koło. Na pk znowu dochodzimy czteroosobową grupę. Są strasznie zmarnowani. Na poważnie myślą o czekaniu aż zrobi się chłodniej i przestanie wiać. Następny odcinek ma być centralnie pod wiatr. Oni leżą pokotem, a my jemy pijemy sikamy, i rozmasowujemy stopy. Po niecałym kwadransie zaczynamy się zbierać. Co wpływa mobilizująco na resztę. Wyjeżdżamy w sześciu. Od razu ruszam pierwszy. Nadaję takie tempo, żeby samemu się nie męczyć, ale jest ono i tak za szybkie. Po ok 5 km wyprzedza mnie Tomek bo głupio mu, że tylko ja ciągnę grupę. Wyganiam go na koniec i ogłaszam że pociągnę cały odcinek bez zmian na czubie. Grupa przyjmuje tę wiadomość z radością. Momentami podmuchy są bardzo mocne, ale jak dla mnie to najfajniejszy fragment dziś, wreszcie mogę zalec na lemondce. Kilka kilometrów przed PK z obiadem zakręcamy i wiatr zaczyna nam sprzyjać. Na popasie spędzamy 1h 40m. Jemy pijemy odpoczywamy. Tymczasem wiatr zaczyna słabnąć. Dobieram kamizelkę i ocieplane rękawki i przytraczam do kierownicy. Wyruszamy. Jedziemy parami. W pierwszej parze ja i na zmianę Tomek i Piotrek, Prędkość przelotowa ok 27-28km/h. Raz zjeżdżamy z trasy dokładając ok 1 km. Na punkcie w Przasnyszu marnujemy kupę czasu, Ludzie zaczynają się ubierać. Włączamy lampki i jedziemy Świecimy się jak choinka. Snop światła jest mocniejszy niż światła mijania samochodu. Dalej jedziemy parami. Dalej jadę z przodu. Za Pułtuskiem zaczyna się robić coraz chłodniej i wilgotniej, dodatkowo zaczynam odczuwać senność i ból siedzenia. Zaczynam krzywo siedzieć na siodle co przekłada się na ból kolana. Dodatkowo strasznie rypią mnie podeszwy stóp. Na pk w Nasielsku mam nadzieję na szybki wyjazd, żeby się nie wychłodzić. Niestety chłopaki chcą sobie coś pokupować i trzeba czekać aż zamkną rozliczenie za poprzedni dzień na stacji. Strasznie marznę. Po ruszeniu od razu zaczynam się kołysać z senności i zimna, dwa razy mam przywidzenia z zaspania, boli mnie głowa. Nie mogę znaleźć pozycji na siodle, żeby rytmicznie i bezboleśnie kręcić więc nie mogę się rozgrzać. Po chwili zaczyna mnie odcinać. Chowam się z tyłu grupy. Wjeżdżamy na dziadowski asfalt do Zakroczymia. Za Zakroczymiem Marcin, który całą drogę jechał na kole wystrzeliwuje do przodu i odjeżdża. Przez ok 5km wleczemy się ok 20km/h. W końcu Tomek zaczyna nas powoli rozkręcać. Na mecie jesteśmy ok 2:35. Wyjadamy co jest, żegnamy się i każdy ucieka w swoją stronę żeby się przespać. Już dawno nie byłem tak zmaltretowany po rowerze, boli mnie dosłownie wszystko z wyjątkiem mięśni.


Kategoria >100, >200, >400, >300